Z piekła rodem / From Hell (2001)

Są pewne pomysły i historie stare jak świat, a mimo to atrakcyjne i całkiem żywotne. Do takich tematów – oklepanych, przerobionych na miliony sposobów, a mimo to nieśmiertelnych – należy, obok miłości i przyjaźni, śmierć i wszelkie możliwe jej kombinacje. Niech więc będzie śmierć, najlepiej powiązana z jakąś misternie uknutą teorią spiskową, tajną organizacją. No i konieczna jest wielka, szczera miłość – bez tego ani rusz, najlepiej, żeby jedną z zakochanych stron była jakaś super gwiazda. Wrzućmy wszystkie składniki do garnka, dodajmy przypraw i gotujmy na małym ogniu przez 10 minut… A przepraszam, to nie ta bajka. W tym wypadku, mimo że wszystkie składniki się pojawiają, to efekt jest co najwyżej przeciętny.
Przenosimy się zatem na wycieczkę do Londynu epoki wiktoriańskiej, gdy nocami na uliczne prostytutki oferujące wszystkie swe przebrzmiałe wdzięki na brukach Whitechapel napada tajemniczy Kuba Rozpruwacz. Autorzy przedstawiają nam pewną, dość irracjonalną i jakby nie patrzeć, tendencyjną wizję tej historii. Nie wyjawiając wszystkiego: kluczową rolę odegra tutaj tajna organizacja masonów ściśle związanych z otoczeniem królowej. A sama „działalność” Kuby spowodowana jest, jakby to ująć, realistycznym, acz mało optymistycznym zakończeniem pięknie zapowiadającej się bajki o tym, jak pewnego dnia prawdziwy książę zakochuje się w prostytutce.
Tyle z wątków opisowych. Bo chociaż sporo w tym filmie momentów, które powinny go zakwalifikować w szufladce filmów przeciętnych, niczym się nie wyróżniających, to z jakiegoś powodu zrobić się tego nie da.
Powód pierwszy: Johnny Depp. Suchy, beznamiętny inspektor londyńskiej policji, po godzinach alkoholik nie unikających podróży w krainę opium. Depp jak zwykle zresztą nie unika charakterystycznego dla siebie przekąsu, i nawet jeśli widzimy krótkie retrospekcje w jego dawne, szczęśliwe, niemal bajeczne życie, to nie dostajemy nagłych dreszczy i ataków niestrawności. A to w amerykańskim kinie dość rzadka umiejętność, bo raczej to ze scen wydawałoby się wybitnie nie-banalnych udaje się wykrzesać ogromne pokłady trywialności i przyziemności.
Powód drugi: klimat XIX-wiecznego Londynu pokazanego od najczarniejszych jego stron. Mamy więc czarne jak smoła noce, mocno już przebrzmiałej urody prostytutki i wszechogarniający nastrój niedopowiedzeń, tajemnic. Nie takiego Londynu spodziewają się czytelnicy kolorowych przewodników. I dobrze.
Strasznie irytują natomiast zupełnie niezrozumiałe quasi-próby synkretyzmu gatunkowego. Quasi, ponieważ te delikatne zaznaczenia, że oto zmieniamy klimat, sprawiają wrażenie jakby zostały tam wciśnięte na siłę, bez uprzedniego wyprofilowania scenariusza. W wersji krótszej i jaśniejszej, jak nakazuje brzytwa Ockhama: nie pasuje, gryzie się, po co to?
Zmierzając powoli do podsumowania: film prawie tak dobry, jak zły. Rzeczywiście bardzo ciężko byłoby oceniać ten film jednoznacznie opowiadając się za lub przeciw. Bo można wymienić wiele za i tyleż samo przeciw. Pozostawił po sobie spory niedosyt, bo całkiem nieźle się zapowiadał, tym bardziej boli, że tego nie tyle nie wykorzystano, co momentami wręcz zepsuto. Są filmy, które zapadają w pamięć tak dobrze, że nawet długo po ich obejrzeniu pamiętamy zarówno fabułę, jak i emocje towarzyszące ich projekcji, wszystko to, co ten film w nas ruszył, wzburzył, czym nas zaskoczył, a czym sprowadził do parteru. To jednak nie ten film.
Tytuł oryginalny: From Hell
Reżyseria: Allen Hughes, Albert Hughes
Scenariusz: Terry Hayes, Rafael Yglesias
Zdjęcia: Peter Deming
Muzyka: Trevor Jones
Produkcja: USA
Gatunek: thriller kostiumowy
Data premiery (Świat): 19.10.2001
Data premiery (Polska): 15.03.2002
Czas trwania: 121 min
Obsada: Johnny Depp, Heather Graham, Ian Holm