Pirania 3D / Piranha 3D (2011)

W Hollywood plagę remake’ów podzielić można na dwie proste grupy – te dobre i te złe. Wbrew wszelkim pozorom czasami uda się komuś stworzyć nową wersję jakiegoś horroru, która godnie odświeża pamięć o oryginalnym filmie. Cichym mistrzem w tych dobrych przeróbkach jest francuski filmowiec Alexandre Aja, który za oceanem dał się poznać z niezwykle ciepło przyjętych nowych wersji „Luster” i „Wzgórz mających oczy”. Widząc łatwość i jednocześnie wysoką klasę realizowanych przez niego remake’ów, producenci postanowili zaangażować go do prac nad kolejnym. Padło na nieco zapomnianą już teraz produkcję z 1978 roku, „Piranię”, w reżyserii Joe’a Dantego. Czy i tym razem ten interesujący artysta, twórca między innymi niezapomnianego „Bladego strachu”, sprostał zadaniu i stworzył coś, o czym miłośnicy grozy długo nie zapomną? Śpieszę z odpowiedzią…
Ciche amerykańskie miasteczko położone u stóp malowniczego jeziora Wiktoria, jak co roku zostaje wstrząśnięte falą napływających turystów, szykujących się do dzikiej zabawy na łonie natury. Niestety ogólny wstrząs dla miasteczka zbiegł się ze wstrząsami sejsmologicznymi na dnie jeziora, co utworzyło olbrzymi krater, w którym od kilku milionów lat spoczywała uśpiona, niezwykle agresywna odmiana piranii. Gdy ziemia zadrżała, ów łowca się obudził, a to oznacza nie tylko kłopoty dla biwakujących urlopowiczów, ale przede wszystkim dla całej ludzkości, gdyż wody jeziora zasilane są setkami rzek i strumyków. Zaczyna się walka z czasem, a stawką, w co trudno uwierzyć, jest ludzkie życie…
Traktując z przymrużeniem oka opis fabuły, od razu chciałem nadać lekkiego tonu tej zwariowanej historii. Jeszcze przed seansem nasłuchałem i naczytałem się tak wiele negatywnych opinii na temat tej produkcji, że gotowy byłem zrezygnować z kina i poczekać, aż tytuł ten ukaże się na DVD. Jednak dziwny zbieg okoliczności sprawił, że jednak na sali kinowej się znalazłem, a wychodząc z niej, piałem z zachwytów…
Jako że jestem miłośnikiem oryginalnych „Piranii”, ich nowa wersja leżała mi tak… bardzo – nie bardzo. Poniekąd pocieszał mnie fakt, że za sterami zasiadł Alexandre Aja, jednak gdzieś po cichu bałem się, że w końcu i on zaliczy jakąś wpadkę. Nic bardziej mylnego! Złe opinie i fatalne recenzje to nic innego, jak tylko niezrozumienie zamiarów twórcy. „Piranie” A.D. 2010 to jedno wielkie puszczenie oka w kierunku widzów. Świadoma żonglerka pastiszem, absurdem i ironią ma tu niewyobrażalną moc. Patrzymy na idiotyczny obrót zdarzeń i nagle orientujemy się, że wszystko to jest zajebiste. To ostre, niczym zęby piranii, słowo jednoznacznie oddaje ducha tego filmu. Skonstruowany jak teledysk, wkręca widza w historię tak dalece, że ten jest w stanie stracić całkowicie kontakt z rzeczywistością. Oczywiście jeżeli tylko kupi konwencję twórcy. To miała być opowieść utrzymana w tonie głupkowatych produkcji z lat 80-tych, w których przede wszystkim liczyła się przerysowana przemoc, krew, seks i bezkompromisowa zabawa. I takie właśnie są nowe „Piranie” zrobione pod „publiczkę”, ale z takim wyczuciem stylu, że tylko ktoś całkowicie pozbawiony poczucia humoru może się nim oburzać. Co z tego, że przez większość filmu powiewa głupotą, skoro jest to ukazane w tak inteligentny sposób. Szczególną rolę pełnią w tym aspekcie znakomite dialogi, dzięki którym pewne sceny z pewnością przejdą do historii…
Szkoda tylko, że paru elementów czysto filmowych nie udało się tu zrobić lepiej. Chyba najgorzej ma się to w kontekście aktorstwa. Oczywiście trudno jest w pełni kręcić nosem na aktorów, którzy w dużej mierze mieli z siebie zrobić pośmiewisko, jednak panie od filmu dla dorosłych irytowały mnie do tego stopnia, że dosłownie krzyczałem z radości, gdy piranie postanowiły z nimi pofiglować. Lepiej też można było dopasować muzykę, która poza kawałkami słyszanymi na plażowej imprezie, pozostawia wiele do życzenia. Niestety po raz kolejny nie do końca przemówił do mnie zastosowany tu efekt 3D, który szczególnie w ciemnych sekwencjach był fatalny. Nawet sam Cameron skrytykował zastosowanie w tym obrazie technologii trójwymiarowej, ale wiadomo, że on jest niedoścignionym idealistą w tej dziedzinie i ma do tego typu sformułowań pełne prawo.
„Pirania” z 2010 roku to film, który zrobił na mnie piorunujące wrażenie szczególnie po tym, jak naczytałem się o nim wielu niepochlebnych recenzji. Film okazał się komercyjnym sukcesem, w wielu kręgach okrzyknięto go kultowym, a miłośnicy bezkompromisowej rozrywki zacierali rączki na myśl, że piranie powrócą w części drugiej. Ideą dobrej zabawy na tej produkcji jest z pewnością zachowanie dystansu do tego, co pojawia się na ekranie. Bo przecież nie każdy lubi oglądać dryfujące na dno penisy i rozszarpywane silikonowe biusty. A na tym właśnie bazuje praca pana Alexandra Aji. Stąd moja dobra rada, aby osoby nieprzepadające za tak „prostacką” rozrywką, trzymały się od tego tytułu z daleka. Unikną straty czasu na samo oglądanie i późniejsze pisanie kompromitujących komentarzy. Ja wiem, że prawością Polska stoi, ale cham taki jak ja, też ma prawo cieszyć się z pewnych, postrzeganych przez nieomylną inteligencję jako zło tego kraju, idiotyzmów, dając tym samym upust swojej dzikiej naturze. Brawo panie Alexandrze, jest pan Wielki!
Ocena: 9/10
Tytuł oryginalny: Piranha 3D
Reżyseria: Alexandre Aja
Scenariusz: Alexandre Aja, Grégory Levasseur, Josh Stolberg, Pete Goldfinger
Zdjęcia: John R. Leonetti
Muzyka: Michael Wandmacher
Produkcja: USA
Gatunek: Horror, Komedia
Data premiery (świat): 20.08.2010
Data premiery (Polska): 8.10.2010
Czas trwania: 89 minut
Obsada: Kelly Brook, Ricardo Chavira, Dina Meyer, Steven R. McQueen, Jessica Szohr, Christopher Lloyd, Richard Dreyfuss, Ving Rhames, Jerry O’Connell, Adam Scott, Elisabeth Shue