Social Network, The (2010)

David Fincher jest jednym z moich ulubionych reżyserów odkąd po raz pierwszy, bardzo dawno temu, obejrzałam „Siedem”. Na każdy jego film czekam z niecierpliwością, niestety od pewnego czasu zaczął mnie zawodzić. „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” jest majstersztykiem od strony wizualnej i technicznej, ale ponad trzy godziny projekcji to zdecydowanie za długo, jak na tę momentami nudnawą historyjkę. „The Social Network” jest na szczęście zdecydowanie krótsze, bo i tym razem mistrz thrillera nie powalił mnie na kolana.
Oglądając ten film, aż trudno było mi uwierzyć, że fenomen, jakim niewątpliwie jest facebook, wziął się od jednego kosza. Ale to właśnie dzięki swojej dziewczynie (a może przez nią) Mark Zuckerberg stworzył: najpierw prosty portal, pozwalający na ocenianie studentek, a później stronę, która zapewniła mu tytuł najmłodszego multimilionera w historii. Oś fabuły stanowią przesłuchania przed procesem o odszkodowanie, jakie Zuckerbergowi wytoczyli bracia Winklevossowie oraz jego najlepszy niegdyś przyjaciel, Eduardo Saverin. Historia powstawania facebooka jest przedstawiona w retrospektywach, którymi są kolejne zeznania stron procesu.
Szczerze powiedziawszy, trudno jest mi zrozumieć ogromne powodzenie tego filmu. Na portalu rottentomatoes „The Social Network” ma aż 97% pozytywnych recenzji. Wydaje się, że Fincher rzucił wszystkich krytyków na kolana, którzy teraz zbiorowo się przed nim płaszczą i niemalże gotowi są całować jego genialny tyłek. Ja mam ochotę ten tyłek skopać. To już drugi film z rzędu, którym reżyser spowodował u mnie potężne ziewanie. Pomimo, że od facebooka jestem solidnie uzależniona, okazało się, że naprawdę mało mnie obchodzi jak powstawał i komu Zuckerberg ukradł, bądź też nie, pomysł na portal. Problem polegał przede wszystkim na tym, że zdecydowanie nie potrafiłam polubić głównego bohatera. W pewnym momencie, jedna z prawniczek mówi do Marka, że nie jest dupkiem, tylko usilnie stara się nim być. Moje odczucie były wręcz odwrotne. Zuckerberg po osiągnięciu fortuny wciąż był tym samym aroganckim, zakompleksionym dupkiem, który niegdyś stawał przed komisją szkolną. Takiego bohatera naprawdę trudno jest polubić, a bez odczuwania choćby cienia sympatii w stosunku do głównej postaci, trudno nie być zirytowanym oglądanym filmem i nie wyrobić sobie nawyku kompulsywnego spoglądania na zegarek. Niby gdzieś między wierszami Fincher przemyca refleksję o utracie zaufania, przyjaźni a nawet szacunku do samego siebie, jednak to zdecydowanie za mało, aby zatrzeć negatywne wrażenia. Po zakończonym seansie nie zostało we mnie żadne przemyślenie na temat najnowszego produktu Finchera, żaden estetyczny obrazek czy choćby chwytliwa nuta. Wielka szkoda, że nie zdecydowano się użyć w filmie świetnego coveru piosenki „Creep”, wykorzystanej w trailerze. Zadziwiające, że klip promujący obraz Finchera, miał w sobie więcej dramatyzmu i napięcia, niż cała produkcja. Również muzycznie był dużo lepszy, bo do dziś pamiętam wykonanie „duetu” Scala & Kolancy Brothers, natomiast muzyka w filmie jest przezroczysta, w ogóle nie zwraca na siebie uwagi, nie uwydatnia napięcia ani nie uwypukla emocji.
Zdecydowanie na plus trzeba przypisać filmowi niezłe aktorstwo. Jesse Eisenberg zaskoczył mnie swoją zrównoważoną, dojrzałą kreacją. Pamiętam go głównie z filmu „Zombieland”, w którym popisał się świetnym wyczuciem komediowym, jednak w emploi dramatycznym sprawdza się równie dobrze. Pomimo, że kreowana przez niego postać nie przypadła mi do gustu, na profilu facebookowym Eisenberga bez wahania kliknęłabym „lubię to!”. Niestety, nie jestem w stanie stwierdzić, jak dobrze aktor naśladuje człowieka z krwi i kości, ale jako odtwórca kogoś stworzonego na papierze wypada bardzo dobrze. Zaskakuje również Justin Timberlake, który spisał się całkiem nieźle, a tacy nonszalanccy bohaterowie bardzo do niego pasują. Gorzej z fryzurą na loczka a la N’Sync.
Fincher zdecydowanie reprezentuje spadek formy. „The Social Network” nie jest filmem beznadziejnym, jednak zdecydowanie odstaje od najlepszych dokonań reżysera, z samych początków kariery. Daleko mu nawet do mocno średniego „Benjamina Buttona”. Ot, miły zapychacz, jednak po Fincherze spodziewałam się o wiele więcej.
Tytuł oryginalny: Social Network, The
Reżyseria: David Fincher
Scenariusz: Aaron Sorkin
Zdjęcia: Jeff Cronenweth
Muzyka: Trent Reznor, Atticus Ross
Produkcja: USA
Gatunek: Obyczajowy
Data premiery (Świat): 15.10.2010
Data premiery (Polska): 24.09.2010
Czas trwania: 120 minut
Obsada: Jesse Eisenberg, Justin Timberlake, Andrew Garfield, Liam Ferguson, Mark Saul, Armie Hammer, Lacey Beeman, Toby Meuli