W szczękach rekina 3D / Bait (2012)

Chyba żadne ze stworzeń żyjących na lądzie, w wodzie i powietrzu nie jest tak częstym gościem w kinie grozy jak rekin. Historia filmów o królu morskich głębin sięga lat 40-tych i minionego wieku, ale wówczas jego rola sprowadzała się bardziej do kina przygodowego. Swego rodzaju przełom przyniósł dopiero „Killer Shark” z 1950 roku w reżyserii Buddy Boettichera. Jednak choć naprawdę się wysiliłem, to nie zdołałem sobie przypomnieć czegoś bardziej spektakularnego, czegoś, co mogłoby choć otrzeć się o prawdziwą klasę pewnego obrazu z 1975 roku, gdzie w rolach głównych pojawił się żądny krwi rekin. Mowa tu oczywiście o kultowych „Szczękach” Stevena Spielberga, czyli o produkcji, która odcisnęła ogromne piętno na światowym kinie grozy. To właśnie ten obraz zapoczątkował prawdziwe szaleństwo na punkcie tych drapieżnych stworzeń. Niestety choć ich temat podejmowany był już tysiące razy, na palcach jednej ręki można policzyć obrazy, gdzie ów bohater naprawdę potrafi przykuć uwagę widza. Filmowcom to jednak wcale nie przeszkadza i co roku na naszych dużych i małych ekranach pojawiają się kolejne tytuły opowiadające o zmaganiach ludzi z rekinami. W roku 2012 moją uwagę zwrócił australijski straszak zatytułowany „W szczękach rekina 3D”. Jak łatwo zauważyć, tym razem drapieżnik miał zaatakować widzów w popularnej technologii, która jak powszechnie wiadomo, ostatnio święci nieprzerwane sukcesy. Czy to, a także opowiedziana w filmie historia wystarczy, aby fani mocnych wrażeń na dłużej zapamiętali ten obraz? Śpieszę z odpowiedzią.
Josh i Tina wydają się tworzyć związek idealny. Mają wspólne plany, wiedzą czego chcą, a także jak do tego wszystkiego dążyć. Jednak jak to w życiu bywa, nawet doskonałe związki czasem zostają wystawione na ciężką próbę. Tu jest podobnie, a wszystko za sprawą tragedii, jaka spotyka brata Tiny, Rory’ego, który surfując zostaje rozszarpany przez rekina. Nie mogąc pogodzić się z tą stratą, idylla obojga młodych ludzi zamienia się w koszmar, czego konsekwencją jest rozstanie. Pozbawiony chęci do życia Josh podejmuje pracę w hipermarkecie, natomiast Tina próbując zapomnieć o tragedii, udaje się do Singapuru. Mija rok. Życie toczy się dalej i gdy para pomału zapominała o sobie, niespodziewanie ich drogi ponownie się przecinają. Niestety i tym razem ich spotkanie zmiesza się z ludzkim dramatem, gdyż potężna fala tsunami uderza w przybrzeżne miasto. Uwięzieni wraz z innymi ocalałymi z katastrofy w podziemiach sklepu muszą stawić czoła nie tylko zniszczeniom wyrządzonym przez żywioł, ale i krwiożerczym rekinom, które wraz z wodą dostały się w głąb lądu.
Obraz w reżyserii Kimble’a Rendalla zapowiadany był jako jeden z najlepszych obrazów traktujących o rekinach ostatnich lat. Cóż, zasłaniając się ironią i patrząc na choćby ostatnią dekadę w tej tematyce wcale nie trzeba stworzyć dzieła wybitnego, żeby wznieść się ponad przeciętność. To, co ostatnio nagminnie serwują nam decydenci takich marek jak Asylum czy Sy-Fy Channel tak dalece zaniżyło ranking „sharks movies”, że zamieszczenie w jakimś filmie choć cienia fabuły już czyni z niego niemal murowany hit. Taki też cień pojawia się w opisywanej przeze mnie produkcji, lecz na nieszczęście widzów dość szybko słońce zachodzi i z owego cienia pozostaje to, czego rekiny nie lubią najbardziej – tona miernego SGI (Silicon Graphics), scenariuszowa farsa i próba nabrania widzów, że to wszystko mega fajnie wygląda w 3D. Obrazowo rzecz ujmując nastaje „Noc rekinów”, czyli jak to ktoś ładnie określił: „Rekiny dla całej rodziny”. Niestety tak jak to miało miejsce w przypadku filmu Davida R. Ellisa z 2011 roku, „W szczękach rekina 3D” to kino tak słabe jak trzydniowa płotka…
Pomijając scenariuszową papkę i próbę wciągnięcia widza w jakiś mierny dramat, o którym dowiemy się niemal tylko tyle, że się wydarzył, nie otrzymamy praktycznie nic. Bo trudno jest w całości zanurzyć się w czymś, co ma najwyżej kilka centymetrów głębokości, którą niektórzy odważyli nazwać się pomysłem. Ok. Początkowo byłem w szoku, że rekiny tym razem zamiast w błękicie oceanu na żer udają się do hipermarketu. Jednak gdy na szybko przypomniałem sobie „fajerwerki fabularne” z takich tytułów jak „Rekiny grozy”, „Rekiny z plaży”, „Dwugłowy rekin atakuje”, „Megarekin kontra krokozaurus”, „Megarekin kontra gigantyczna ośmiornica” czy „Rekin w Wenecji”, pomyślałem: „Czemu nie? Czemu na przykład rekiny nie rozwinęły się na tyle, że wyrobiły sobie karty do bankomatu i poszły na zakupy, a że skończyła się promocja na schab i golonkę, wszczęły rozróbę?” Na szczęście w obrazie pana Rendalla cała sprawa ma się zgoła poważniej i dlatego klasą dużo bliżej mu do wspomnianej „Nocy rekinów 3D” niż do „megahitów” Asylum i Sy-Fy Channel.
Wydaje mi się, że główny problem tej produkcji zamyka się w bardzo miałkim scenariuszu, w którym autorzy Russell Mulcahy i John Kim chcieli umieścić zbyt wiele wzajemnie wykluczających się wątków. Bo nijak w parze nie idzie dramat Josha i Tiny, napad na hipermarket, problemy wychowawcze córeczki policjanta, katastrofa spowodowana falą tsunami i rozpaczliwa walka z rekinami. Jak na jeden film jest tego znacznie za dużo, co niepotrzebnie komplikuje sprawę i odwraca uwagę od rzeczy najważniejszych, czyli od rozpaczliwej walki o życie. Ja rozumiem, że twórcy chcieli wykazać się czymś oryginalnym, ale wciskanie komuś na siłę pewnych rzeczy zwyczajnie mija się z celem. W końcu nie każdy da z siebie zrobić głupka i wybierając się na film o drapieżnych rybach, łyknie w ciemno trzy góra cztery akcje temu poświęcone i ostatecznie odda się melancholii związanej z ludzkimi problemami dnia powszedniego.
Na szczęście film broni się od strony technicznej. Pomijając w nim naprawdę słabe efekty specjalne, resztę można zaliczyć na plus. Szczególnym kunsztem wykazał się operator kamery Ross Emery, który wiele razy musiał się wykazać ogromną fantazją, aby wyrwać ludzi z letargu spowodowanego miernym scenariuszem. To właśnie dzięki niemu ten film w miarę „żyje” i prze do przodu, a nie usypia widza. Szczególnie podobać mogą się ujęcia podwodne, które pomimo ograniczonego planu, potrafią cały czas interesować widza. Również dobrze udało się dopasować aspekt muzyczny, za który odpowiadali Joe Ng i Alex Oh. Panowie zdecydowanie postawili na klimatyczne dźwięki, co świetnie sprawdza się w akcjach, gdzie rekiny spokojnie przemieszczają się wśród swoich potencjalnych ofiar. Na plus zaliczam także grę aktorską z trzema małymi wyjątkami, które jednak nie miały zbyt dużego wpływu na ekranowe wydarzenia. Zdecydowanie najlepiej ze swoją rolą poradził sobie znany szerszej publiczności Julian McMahon („,Fantastyczna czwórka”, „Red”), który przez długi czas naprawdę przyćmiewał pozostałych członków ekipy. Na szczęście gdzieś od połowy filmu kroku zaczęli dotrzymywać mu pozostali główni aktorzy, w tym Xavier Samuel („Saga „Zmierzch”: Zaćmienie”), Phoebe Tonkin („Jutro, jak wybuchnie wojna”), Sharni Vinson („Step Up 3D”) i Alice Parkinson („Sanctum 3D”). To właśnie oni sprawili, że ostatecznie obraz ten nie poszedł na dno wraz z rekinami…
Filmu „W szczękach rekina 3D” niestety do tych najlepszych zaliczyć nie można. Oczywiście w dobie infantylnych produkcji opowiadających o drapieżcach z morskich głębin prezentuje się on całkiem znośnie, ale z pewnością rewelacji tutaj nie znajdziecie. Efekty 3D? No cóż, zawsze uważałem, że takie obrazy, gdzie akcja toczy się pod wodą mają największy potencjał w zastosowaniu tej technologii, ale tutaj poza kilkoma ewidentnie zrobionymi pod 3D scenami raczej jest to zabieg zupełnie zbędny. Osobiście uważam, że w standardowej wersji wszystko wyglądałoby znacznie lepiej. A tak, jest jak jest. Jeżeli w miarę pozytywnie odebraliście „Noc rekinów 3D” to i ten obraz powinien wam się spodobać. W przeciwnym wypadku radzę unikać go jak ryba sieci.
Ocena: 4/10
Tytuł oryginalny: Bait
Reżyseria: Kimble Rendall
Scenariusz: Russell Mulcahy, John Kim
Zdjęcia: Ross Emery
Muzyka: Joe Ng, Alex Oh
Produkcja: Australia
Gatunek: Horror, Akcja
Data premiery (świat): 19.10.2012
Data premiery (Polska): 5.09.2012
Czas trwania: 91 minut
Obsada: Richard Brancatisano, Alice Parkinson, Martin Sacks, Adrian Pang, Lincoln Lewis, Cariba Heine, Dan Wyllie, Alex Russell, Phoebe Tonkin, Sharni Vinson, Julian McMahon, Xavier Samuel