Jak zostać królem / King’s Speech (2010)

„Jak zostać królem” jest filmem, który ma szansę aż na 12 Oscarów! W porównaniu z rokiem poprzednim to bardzo dużo. Dzieło Toma Hoopera opowiada o księciu Yorku, który… się jąka. Nie potrafi wymówić nawet kilku prostych słów w przemówieniach. Dlatego żona znajduje księciu lekarza, który ma mu pomóc wyleczyć się z jąkania. Jednak ten w stosunku do przyszłej głowy państwa stosuje bardzo niekonwencjonalne metody…
Anglicy po raz kolejny pokazli, że potrafią świetnie opowiedzieć historię swego władcy. Przedstawiając go z dystansem i humorem, jednocześnie uwypuklili jego wady. Bowiem „Jak zostać królem” to przykład tego, jak powinno się robić filmy historyczne. Natomiast w Polsce robi się je zbyt prosto! Mamy kilka faktów, które jeden po drugim zawieramy w filmie i myślimy, że są one na tyle ciekawe, by przez 3,5 godziny (bo tyle średnio trwa polski film historyczny) zatrzymały widza w kinie… Niestety statystycznym widzem takowej produkcji jest zazwyczaj uczeń, który został zmuszony, by ją obejrzeć i przyjechał wraz z całą szkołą. Natomiast na „Jak zostać królem” możemy wybrać się sami – jest to nie tylko film historyczny, ale też opowieść o przyjaźni, jaka może się zawiązać między prostym człowiekiem, a kimś zamożnym.
Znowu uczepię się polskich twórców, którzy w każdym filmie muszą pokusić się o jakieś martyrologie, jak również na siłę upychają w nich fakty historyczne. A przecież film nie musi być dokładną inscenizacją tego, co się kiedyś tam działo. Ma być rozrywką taką, jak na przykład dzieło Hoopera. Mieliśmy tylu polskich władców, więc na pewno któryś z nich miał jakieś charakterystyczne cechy, zwyczaje czy zachowania… Dlaczego nie mielibyśmy tego pokazać światu?
„Jak zostać królem” ma dość błahą fabułę – przez cały film zastanawiamy się, czy książę przestanie się jąkać, czy też nie. Tymczasem w tle przewijają się nie nachalne fakty historyczne. Zmierzam do tego, że historię można pokazać z boku, na drugim planie, a nie punkt po punkcie jak to wygląda w przypadku polskich filmów historycznych.
Opowieść o księciu Yorku, który później zostaje królem Wielkiej Brytanii, to opowieść o przyjaźni dwojga ludzi – króla genialnego i oszczędnego Colina Firtha i „Doktora”, najbardziej wyróżniającego się Geoffreya Rusha. Już po pierwszych scenach możemy przewidzieć, że wkrótce połączy ich wielka przyjaźń. W filmie nie zabrakło również wątku o miłości pełnej poświęceń (książę Albert rezygnuje z tronu, by móc się ożenić z rozwódką) i oddania (genialna Helena Bonham Carter jako żona Jerzego VI zawsze znajduje się przy nim).
Oprócz doskonałego aktorstwa, które z pewnością zostanie nagrodzone Oscarem, mamy jeszcze świetny scenariusz z bardzo dobrymi dialogami oraz piękne, oszczędne zdjęcia i doskonałą muzykę, której niejeden film może pozazdrościć. Polacy już czynią zgryźliwe uwagi co do scenariusza: mają za złe, że w filmie jest pokazane tylko to, jak Wielka Brytania wypowiada wojnę Niemcom, a nie ma słowa o tym, że Polsce nie pomogła wcale.
Podsumowując: nie ma w tym filmie pościgów, scen akcji, kontrowersyjnych scen miłosnych, a mimo to przyciąga on uwagę widza. To teatralny film z wieloma długimi scenami dialogowymi, świetnymi zdjęciami i doskonałym aktorstwem. Przeciętny widz nie szuka w kinie długiego „bla, bla, bla” tylko rozrywki! A Tom Hooper pokazuje, że niekiedy banalna fabuła, historyczne tło i długie „bla, bla, bla”, może być również rozrywką i to w dodatku ambitną.
Ocena: 9/10
Tytuł oryginalny: King’s Speech
Reżyseria: Tom Hooper
Scenariusz: David Seidler
Zdjęcia: Danny Cohen
Muzyka: Jacek Królik
Produkcja: Wielka Brytania
Gatunek: Dramat
Data premiery (świat): 06.09.2010
Data premiery (Polska): 28.01.2011
Czas trwania: 120 minut
Obsada: Colin Firth, Helena Bonham Carter, Geoffrey Rush, Timothy Spall.