„Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” i „Trolle” (2016). Co łączy te dwie historie?

„Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” to opowieść o wypieranych tożsamościach oraz wielowymiarowości ludzkiej osobowości. Cichy i zakompleksiony chłopiec okazuje się prawdziwą niszczycielską bestią. Natomiast ten, który miał być prawy i sprawiedliwy, to w rzeczywistości facet, wyzwalający w innych najniższe instynkty. Grubasek, niedołęga życiowa (noszący zresztą polskie nazwisko), to w istocie gość, który sprawdza się w najtrudniejszych sytuacjach odważnie nadstawiając karku za przyjaciół. Tymczasem chłopak nicpoń, niesubordynowany dziwak okazuje się wybawcą, który od zagłady ratuje świat – zarówno świat ludzi jak i ten drugi – świat bajkowych stworzeń. Wg mnie przewodnim mottem filmu jest myśl, że w każdym z nas drzemią niezbadane siły, które mogą ujawnić się pod wpływem zewnętrznych czynników. Przyjaciel, który uwierzył w talent polskiego cukiernika i ofiarował mu pieniądze na rozruch biznesu, tym samym wyzwolił w nim jego potencjał. W przypadku zakompleksionego chłopaka, niszczącą moc z zakamarków jego osobowości, wywołuje ktoś, kto pod płaszczykiem troski i niesienia mu pomocy – wykorzystuje go do realizacji własnych nikczemnych celów. Gniew, strach i nienawiść kumulowane w chłopaku od dziecka poprzez rygorystyczne i pozbawione empatii wychowanie są potrzebne jego rzekomemu wybawcy do zniszczenia obecnych rządów i zdobycia władzy. Samo życie. Odwoływanie się do najniższych ludzkich instynktów po to by osiągnąć swój cel. W historii mamy pełno takich przykładów i to na każdym jej etapie. Od przywódców plemiennych poczynając poprzez cesarzy i monarchów, aż po Hitlera i na współczesnych liderach politycznych kończąc. Jak to możliwe, że skoro historia powtórzyła się już tyle razy i nigdy dobrze nie zakończyła to my ludzie wciąż i wciąż ją odgrywamy!?!?! Z uporem maniaka robimy to samo i naiwnie wydaje nam się, że otrzymamy inne rezultaty. Nie uzyskujemy! W filmie metaforą tego zjawiska jest deszcz amnezji, który powoduje, że ludzie zapominają o tym, co się wydarzyło i beztrosko żyją dalej… aż do kolejnej tragedii, która ma identyczny scenariusz jak wydarzenia sprzed lat.
To może tyle o filmie, który pokazuje, że z pokolenia na pokolenie snujemy tę samą opowieść. Dlaczego wciąż tę samą? Nie wiem… ale być może z tego powodu, że tak, jak w filmie – „tym na górze” (zarówno przedstawicielom rządu światowego jak i bajkowego, występującego w ekranizacji) zależy na tym by ludzie nie wiedzieli, nie pamiętali, a co za tym idzie – aby łatwiej można było nimi sterować. Z drugiej strony może wiedzą, że gdyby społeczeństwo zdawało sobie większą sprawę z tego, co się dzieje naprawdę to szukałoby odwetu i walka trwałaby nieustannie. A wówczas już zupełnie nie dałoby się rządzić taką rozzłoszczoną anarchistyczną hołotą… Tak przynajmniej łatwiej jest im to wszystko ogarnąć, by na powrót, w odpowiednim momencie historycznym ponownie podburzyć. Dorośli – tak jak dzieci – potrzebują przynajmniej pozornego poczucia bezpieczeństwa, żeby uśpić czujność a co za tym idzie – nabawić się amnezji. Wygląda to tak, jakby wszystko z góry było zaplanowane i ktoś tym sprawnie sterował. Dla mnie to taka globalna hodowla ludzka. My hodujemy krowy na pokarm. A Ci, co rządzą światem, hodują nas na tanią siłę roboczą i wyborczą, żeby móc realizować swoje chore ambicje. Ale być może wcale tak nie jest. W każdym razie w ten sposób przedstawia się moja interpretacje ekranizacji kolejnej książki pani Rowling :).
Zarówno w „Fantastic Beasts and Where to Find Them” jak i w rysunkowych, ale bardzo uroczych, „Trollach” przesłanie jest podobne. Analizować przeszłość, uczyć się na błędach poprzednich pokoleń, jednocześnie wyciągając wnioski i budować nową jakość w przyszłości. Wygląda jednak na to, że to tylko Ci co u władzy zauważają pewne prawidłowości i wykorzystują to co najskuteczniejsze by omamić tłumy i karmić je różnymi ideologiami, jednocześnie utrzymując swoją dominującą pozycję. Gawiedź jednak tego nie zauważa. Dlatego, biorąc pod uwagę, że warstwy rządzące wciąż podtrzymują status quo, a ludzie tego nie zauważają, to mam wrażenie, że jako społeczeństwo mentalnie w ogóle nie ewoluujemy. Natomiast rozwój technokratyzacji zawdzięczamy jedynie grupce geniuszy.
Wracając do „Trolli”. Świetna bajka. Jest to animacja wielowątkowa. Jeden z nich to taki, że pewien gatunek kreatur pielęgnuje w swojej wspólnocie przekonanie, że aby być szczęśliwym trzeba zjadać trolle. W tym przypadku odniesień może być całe mnóstwo. Poczynając od mięsa, które zjadane codziennie, rzekomo ma stanowić o naszym lepszym zdrowiu, poprzez różnego rodzaju gadżety; aż na wyglądzie kończąc. Wierzymy, że to wszystko może dać nam szczęście, jednocześnie coraz bardziej oddalając się od prawdy, że uczucie szczęścia to domena nas samych i podobnie, jak wszystkie inne uczucia, jest już w nas. Mamy ten sam skład chemiczny, a poczucie szczęście to kombinacja odpowiednich hormonów. Skoro tak łatwo wpaść nam w złość to równie dobrze możemy zrobić to samo z radością. My jednak zazwyczaj przywiązujemy się do jednego nastroju i tkwimy w nim zapominając, że nasze nastawienie może zmieniać się wraz z okolicznościami. W tej bajce świetnie zostało to pokazane. I to z kilku perspektyw. Obok siebie żyje grupa trolli o tak zwanym hurra-optymistycznym nastawieniu oraz jeden troll – maruda. Ci pierwsi wierzą, że zawsze trzeba pozostawać w radości czy wręcz euforii, nieustannie bawiąc się i śmiejąc. Jeden z nich aż do znudzenia wciąż mówi o pozytywnych wibracjach, omijaniu toksycznych ludzi i tworzeniu tylko energii uśmiechu… Czyli tak modne współcześnie pierdologie, które nie współgrają z dwoistością ludzkiej natury. Żyjemy w świecie dualnym, gdzie obok siebie istnieją śmiech i płacz. Wygrywamy tylko wtedy, kiedy jesteśmy w stanie zaakceptować ten fakt. Jeśli tego nie zrobimy to albo będziemy nieustannie nieszczęśliwi albo głupio i naiwnie radośni. A chodzi o to, żeby być tożsamym z każdym stanem, jednocześnie za bardzo nie przywiązując się do każdego z nich z osobna. Jeśli się chce, żeby wszystko tylko było „fajnie”, to jak się robi „niefajnie” wówczas nie dajemy sobie rady ze sobą, a co za tym idzie jesteśmy nieszczęśliwi. „Trolle” stawiające tylko na zabawę nie korzystają z rad swojego kolegi Marudy i w końcu nieświadomie wskazują miejcie własnej kryjówki okropnym Gnomom, które chcą je pożreć. Warto też chwilę uwagi poświęcić smutnemu trollowi. Ten, niestety skrzywdzony w dzieciństwie, tak utożsamił się ze swoją rolą, że pokutuje ona nawet w jego dorosłym życiu. Z tym, że dziecięcy ból, żal i poczucie winy oraz niesprawiedliwości z upływem lat zamieniają się w krytycyzm, wieczne zwracanie uwagi, sarkazm a nawet gnębienie innych po to by wyrzucić z siebie własne frustracje. Jest tam taki moment, w którym różowa trollka chce rozweselić Marudę i zaczyna śpiewać i przygrywać mu na mandolinie. On przez chwilę udając zainteresowanie odbiera jej instrument i ostentacyjnie wrzuca do ogniska, żeby pokazać jak mu zupełnie na niej nie zależy czy, że wręcz tego nie cierpi. Tak, jak nienawidzi jej gadulstwa, uciszając ją nawet wtedy, kiedy przed snem wymienia imiona swoich ukochanych przyjaciół. Zatem ani postawa Różowej ani Marudy w świecie, gdzie jest i wesoło i smutno, pokojowo i niebezpiecznie, kolorowo i szaroburo – nie jest dobra. Dopiero, niczym w strategii stworzonej przez Walta Disneya, połączenie Wizjonera z Realistą i Krytykiem daje najlepsze efekty. Może gdybyśmy żyli w jakiejś utopijnej Arkadii to moglibyśmy być tylko weseli i do wszystkiego nastawieni pozytywnie. Jesteśmy jednak częścią świata o dwoistej naturze i dlatego sami taką naturę reprezentujemy. Jeśli ktoś twierdzi, że jest tylko pozytywną osobą to kłamie w żywe oczy, co zresztą pokazuje przykład uduchowionego Trolla, który głosi hasło „Stay Positive”. Życie w końcu demaskuje jego kamuflaż. Kiedy znajduje się w niebezpieczeństwie zdradza wszystkich swoich przyjaciół, aby ratować własną skórę. Maruda natomiast okazuje się lojalny, ponieważ widzi, że przez zmianę swojej postawy może przyczynić się do uratowania kilku pokoleń trolli. Odnajduje swoją misję, która wcześniej sprowadzała się tylko do dbania o siebie samego i zabezpieczania własnej przyszłości budując bunkier, który miał mu zapewnić bezpieczeństwo. Na szczęście dzięki Różowej trollce opuszcza swoje podziemne więzienie i na powrót zaczyna otwierać się na świat. Napisałam o więzieniu, bo bunkier to nie jest wcale wybawienie. Wręcz przeciwnie. To niewola. Maruda nigdy nie płacze ani nigdy się nie weseli. Człowiek, który odżegnuje się od uczuć obrasta pancerzem, który zamiast go bronić, w rzeczywistości izoluje go od szczęścia a szczęście to zarówno smutek, radość, miłość, jak i cierpienie. To cała paleta uczuć z których malujemy obrazy najlepiej odpowiadające rzeczywistości. Strach przed uczuciami i odżegnywanie się od tego co w sercu to śmierć za życia. Myślę, że rodzice robią nam dużą krzywdę, gdy nie pokazują wszystkich uczuć. Na przykład jeden rodzic to maruda a drugi radosny lekkoduch. Maruda ma np. fajny czas w pracy, ale jak wraca do domu to staje się natychmiast sarkastycznym krytykiem i dzieci widzą go tylko takim. Drugi rodzic znowu może przyjąć postawę „jestem wiecznie happy” nawet jeśli w danym momencie ogarnia go wściekłość a w środku zanosi się od płaczu. Dzieci w takin domu dorastają w przekonaniu, że można być albo tylko uśmiechniętym albo tylko zrzędliwo-upierdliwym. Mają zatem ograniczony wybór. Najczęściej po wielu latach stają się gburami (bo to łatwiejsze niż wciąż udawać radosnego) a od innych wymagają, żeby byli tylko radośni. Żyją w tej mistyfikacji uważając, że inaczej być nie może. Wychowali się bowiem w dwubiegunowym środowisku, w którym albo jest tylko radość albo tylko utyskiwanie. Jeśli chodzi o partnerstwo to dziecko z takiej rodziny w życiu dorosłym będzie szukać polarnego partnera. Gdy utożsami się z gburem to będzie szukać wciąż radosnej osoby i niestety nigdy jej nie znajdzie, bo to co w dzieciństwie było prawdą to po latach okazuje się kłamstwem. I nagle wciąż uśmiechnięty partner pokazuje, że jest człowiekiem również z innymi uczuciami i zmieniającymi sie nastrojami. Dla marudy z polarnego domu to szok i dlatego albo się rozwodzi albo nigdy nie wchodzi w związek. I tak samo w drugą stronę. Ktoś kto wejdzie w rolę ciągle uśmiechniętego prawdopodobnie będzie szukał wiecznego marudy, bo tylko na tle takiej osoby można zauważyć wyraźny kontrast. Może być też taka sytuacja, że dorosłe dziecko z polarnego domu, aby nie obalić swej teorii stworzonej z pomocą rodziców w dzieciństwie – bezie nieświadomie przeskakiwał z roli do roli. Czyli raz będzie towarzyski i wesoły „stay positive all the time”, ale gdy tylko się zmęczy (bo bycie tylko uśmiechniętym nadwyręża mięśnie twarzy) wówczas zgrabnie przeskoczy do roli gbura a wtedy nie ma już mowy o jakimkolwiek pozytywnym nastawieniu. Oczywiście, tak jak w bajce zarówno Różowy jak i Marudny troll mogą zyskać świadomość i zacząć uczyć się od siebie doświadczania wszystkich uczuć a przez to z czasem stawać się dojrzałymi jednostkami czy partnerami.
W bajce jest jeszcze wiele przekazów. Nie napiszę o wszystkich, ale zwrócę uwagę na jeden. Warto mieć oczy, uszy i serce szeroko otwarte. Bo wtedy możesz sam stać się wsparciem dla kogoś w potrzebie albo zauważyć obok siebie tego, kto nauczy Cię bycia szczęśliwym. I nie mam tu na myśli osób głoszących pierdologię w stylu, że można „być happy’ tylko jak jest pozytywna energia czy ludzie nie są toksyczni. To jest bzdura. Mówię o kimś, dzięki komu rozumiesz, że szczęście to móc być obecnym zarówno przy wschodach jak i zachodach słońca. Obecnie, w naszym świecie, mamy do czynienia z infantylizacją społeczeństwa. Pod hasłem „stay positive” bunkrujemy się przed prawdziwym życiem. Ludzie szukają „smakowitego trolla” – w postaci wciąż młodego wyglądu, ciuchów, seksu bez zobowiązań, fury, chaty – z nadzieją, że po jego konsumpcji staną się szczęśliwi. Z tego względu coraz trudniej nam sięgać po wyzwania w postaci pielęgnacji związku (tak by nie rozpadł się po dwóch latach), opieki i wychowywania dzieci, bezinteresownych działań na rzecz ludzi, których nie znamy, a którzy potrzebują wsparcia. Boimy się takich wyzwań bo albo nie wierzymy w siebie, albo jesteśmy przerażeni że runie nasza hurra-optymistyczna ideologia wg której wszystko zawsze jest cacy. I tak jak w poprzednim filmie tak i w tym jedno z przesłań jest bardzo jasne: uczyć się z przeszłości by kreować w teraźniejszości. Zrozumieć, że sama zabawa jeszcze nikogo do szczęścia nie doprowadziła. Ale też nie wiedzie do niego droga przez bunkier. Jeśli ktoś jest tylko radosny lub tylko marudny to kłamie i karmi tym kłamstwem otoczenie. Zdrowy psychicznie człowiek to taki, który śmieje się i płacze, odczuwa przyjemność ale też czasami cierpi, weseli się i smuci. Człowiek, podobnie jak świat, nie jest tylko biały albo tylko czarny albo czarno-biały. Człowiek, podobnie jak świat, składa się z wielu kolorów dlatego może malować obrazy w zależności od nastroju a nie wg przekonania, że ma do dyspozycji tylko białą lub czarną kredkę.
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć / Fantastic Beasts and Where to Find Them (2016)
Reżyseria: David Yates
Scenariusz: J.K. Rowling
Obsada: Eddie Redmayne, Katherine Waterston, Alison Sudol
Trolle / Trolls (2016)
Reżyseria: Mike Mitchell, Walt Dohrn
Scenariusz: Jonathan Aibel, Glenn Berger
Obsada: Anna Kendrick, Justin Timberlake, Zooey Deschanel