Kino romantyzowaniem życia

Wydaje mi się, że zawsze dostrzegałam więcej niż inni a piękno tkwi w szczegółach. Traktowałam życie jak film i stale powtarzałam, że nie wierzę w życie pozafilmowe choć może nie jest to najlepsze podejście do życia. Ludzie są jak aktorzy, niektórzy mają swoje scenariusze a inni improwizują i wtedy przytrafiają się różne zabawne sytuacje. Wszyscy jesteśmy wiecznymi aktorami i prawdopodobnie nie zdajemy sobie sprawy z tego jak komicznie muszą wyglądać wszystkie te wyuczone na pamięć gesty teatralne, dramatyzowanie, komedianctwo i pozowanie zupełnie tak jakbyśmy pragnęli, by jak najlepiej wypaść w kamerze, której nawet nie ma w pobliżu. Lubię nadawać istnieniu filmowy nastrój. Życie pędzi a ludzie wraz z nim bo jednak na tle naszego życia stale stoi świadomość tego, jak niewiele pozostało nam jeszcze czasu, podczas gdy ja gdzieś z boku obserwuję spowolnione sceny szarego miasteczka z nieprzyzwoicie romantycznym podkładem muzycznym. Gdybym mogła przekazać całemu światu jedną wiadomość, powiedziałabym:
Nie bójcie się robić szaleństw, przecież większość filmów kończy się happy endem.
Nie bójcie się, żyjcie niedoskonale, bo doskonały jest absurd.
Pomyślałam sobie, że całkiem fantastycznie byłoby zorganizować w jeden upalny sierpniowy wieczór NOCNY MARATON FILMOWY z pizzą, drinkami i popcornem (mogę nawet zrobić karmelowy!). Wiem o popcornie absolutnie wszystko, można by powiedzieć, że stanowi jakąś część mojej estetyki. Pamiętacie petycje przeciwko petycji zakazującej spożywania popcornu w kinach? To czyste szaleństwo! Podpisałam ją jako pierwsza a zachowuje się nawet tak jakbym sama ją stworzyła. Znajomi oczywiście się zgodzili ale na ich twarzach widziałam wyraz zachwytu nieporównywalny do niczego innego. Co znaczy
, że w rzeczywistości zamiast zwyczajnego „tak” mięli ochotę wykrzyczeć „mój Boże, kochana, każda uncja mojej duszy powie tak!” czego oczywiście nie zrobili. Ja bym tak zrobiła. Takie nasiadówy są niemalże niczym weselne przygotowania! Lista rzeczy do zrobienia: rozesłać własnoręcznie robione zaproszenia, zapisać tytuły filmów na maraton, znaleźć przepis na idealny karmel, naprawić maszyne do popcornu. Naprawdę brakuje mi wzruszeń i łez szczęścia podczas nocy filmowych oraz wizyt w kinie, brakuje mi dzikości w sercu i szaleństwa na twarzy.
ROMANTYZOWANIE ŻYCIA
Romantyczność nie istnieje tylko w dobie czarno-białych filmów i w miłosnych listach kochanków z osiemnastego wieku. Powinniśmy wrócić na moment do definicji romantyzowania życia. Muszę cię jednak zmartwić bo choć ją stworzyłam, to nie potrafię wyjaśnić jej sensu przy pomocy najprostszego schematu. Działam w służbie romantyczności a to już głębszy temat. Romantyzowanie rozumiem jako prostotę i romantyczność z przeszłości połączone z nadzieją, beztroską i słodką posypką retro designu. Otaczanie się idealną scenerią, pieczenie szarlotki z przyjaciółmi, piknik pod gwiazdami, zaproszenie na randkę w wesołym miasteczku, przygotowywanie urodzinowych paczuszek, uszczęśliwianie innych drobiazgami, taniec z ukochanym do płyty winylowej ze ścieżką dźwiękową do „Pulp Fiction”
„If love is a red dress
Well hang me in rags”
zamówienie ukochanej piosenki w obskurnym barze, picie mlecznego koktajlu nocą na pustej stacji benzynowej, delikatne promienie słońca po mroźnej zimie, jazdę na łyżwach i gorącą czekoladę z automatu, wieczorne przejażdżki samochodowe w upalne letnie dni, pocałunki w sali kinowej; gwiazdy które są tak surrealistyczne, że wciąż trudno mi je zrozumieć. To wszystko składa się na ucieleśnienie romantyczności. W romantyzowaniu chodzi o to, by być nieco szalonym, nie martwić się zanadto, nie żałować za rzeczy których się nie zrobiło i robić to co się naprawdę kocha, to co sprawia że jesteśmy odrobinę lepszymi ludźmi ale przede wszystkim, chodzi w tym wszystkim o to, by życie takim życiem różowiło się z dnia na dzień. Trzymasz w dłoniach różę ale spróbuj czasem przyjrzeć się bardziej jej płatkom a ujrzysz znaczące piękno. Jeśli zobaczysz w niej coś więcej i zarejestrujesz jej wspaniałość, ta róża zacznie mienić się wszystkimi odcieniami różu a może i 24 karatowym złotem jeśli tylko sobie tego życzysz. Jeśli jednak go nie dostrzeżesz, płatki wkrótce zaczną się kruszyć a ty staniesz się słaby jak nigdy dotąd. Ta róża to przecież Ty, dlatego nikt nigdy nie powinien gardzić swoim własnym odbiciem. Twoja koncepcja „piękna” jest zepsuta ale wszyscy jesteśmy tutaj, aby pomóc Ci ją odtworzyć. Jeśli czujesz, że decyzja jest ciężka: pójście w lewo, gdzie nic nie jest w porządku lub w prawo, gdzie nic już nie pozostało to pamiętaj, że nie ma znaczenia dokąd idziesz. Nie ma znaczenia czy odniesiesz sukces. W końcu liczy się podróż. Musisz zacząć romantyzować swoje życie. Musisz zacząć wierzyć, że nawet najmniejsze i najbardziej przyziemne rzeczy są ekscytujące i nowe. Musisz nadać życiu wrażenie filmu. Musisz, ponieważ wtedy zaczniesz naprawdę żyć. Czasem robienie rzeczy banalnych to świetna zabawa.
Po raz pierwszy całowałam się w kinie, kontur naszych sylwetek rozjaśnił blask toczących się napisów. Smakował jak cynamonowe altoids (miętówki), papierosy i płyn do płukania jamy ustnej. Po filmie siedzieliśmy przed kawiarnią przecznicę dalej a gorączka lata przylegała do naszych szyi jak zgubione malinki (byliśmy nastolatkami). Nie mogłam powstrzymać się od wspomnienia wcześniejszego popołudnia, kiedy po raz pierwszy przyznał się do bycia palaczem. Zapytał czy to będzie dla mnie problemem a ja uśmiechnęłam się bo przecież każdy ma swoją truciznę. Dziś była rocznica śmierci Marilyn Monroe i tak sobie pomyślałam, że to ona musiała być trucizną Kennedy’ego. Zapytał mnie wtedy o to co naprawdę stało się z Marilyn, czy to było przedawkowanie czy zabójstwo. Odpowiedziałam, że cokolwiek się stało to nic nie uczyni tej historii lepszą. Po dwóch tygodniach zalotów odszedł. Nie byłam tak rozczarowana, jakbym się spodziewała z powodu zakończenia naszego przelotnego romansu. Wszystko było w porządku.
Od najwcześniejszych lat zabawki optyczne, pokazy cienia i „magiczne latarnie” tworzyły iluzję ruchu. Kino zaczęło się rozwijać ze swymi zbliżeniami, rejestrując wszystkie kontrolowane i subtelne ekspresje. Teraz nawet jedna kropla łez mogła być łatwo zauważona przez całą widownię filmową!
Reflektory wywołujące migrenę. Ślady czerwonej szminki na wycałowanych plakatach z Busterem Keatonem. Herbata zainspirowana kinem niemym o smaku smutku i wiśni. Potężny księżyc zrobiony ze styropianu. Wieczorek deserowy z bitwą na jedzenie i latającymi ciastami w tle. Drogocenne łzy. Strzelanie z szampana prosto w ukochaną.
„bang bang, my baby shot me down”
Po śmierci wstawią jej ciało do muzeum, a trumne wyścielą wiecznymi różami droższymi od samej ceremonii pogrzebowej. Niech widzą jej rozkładające się ciało i wypływające różane nadzienie. Gdy wszyscy już zapomną, trumna trafi na cmentarz a grób udekorują wisienką koktajlową, taką którą dekoruje się torty. Jesteśmy przecież w Hollywood. „HOLLYWOOD” stało się symbolem i kulturalną ikoną Ameryki oraz sugestywnym symbolem ambicji, uroku i marzeń. Zawsze kuszący aspirujący aktorzy przybywają do Hollywood, zahipnotyzowani przynętą dużego ekranu. Sztuka filmowa może nas uwrażliwiać, inspirować i kształtować postawy widoczne w twórczych działaniach. Kino sprawia, że potrafimy spojrzeć na życie z zupełnie innej perspektywy ale czy wiedzieliście, że na niebie w Hollywood nie ma gwiazd?